piątek, 27 września 2013

Wiosna

               "Wiosna idzie nowe breloki na drzewie" takie słowa usłyszałem gdy opowiedziałem im o kolejnym wisielcu w tym roku. Życie w tym mieście na tyle zobojętnia na śmierć. Powiesił się.. no cóż nie on pierwszy nie ostatni. Fatum? depresyjność miasta? bezrobocie? pijaństwo? nie wiem.. i w sumie mało mnie to obchodzi. "Jednego debila mniej" o.. tyle refleksji wniosła ta śmierć do mojego życia. To jest smutne.. ale zarazem jakoś naturalnie stoickie. Czas przemija i jego etapy oddzielają pseudo szubienice w zasikanej piwnicy albo zaniedbanej działce. Możecie mi narzucić jakaś podłość czy płytkość. Powiecie zapewne, że mowie tak bo sam nie miałem z tym tak naprawdę bliskiej styczności. Ależ miałem.. i tym bardziej śmieszy mnie ta dziwna napędzana egoizmem "odwaga" pchająca ludzi tak szybko w stronę Styksu. Nieraz nawet nie zdążą zarobić monety dla Charona. Często ich życie było tak samo puste i bezsensowne jak ich naiwna śmierć. Momentami zdaje mi sie że gdzieś nad tym miastem wisi dziwny skórzasty stwor. Który żywi się nadzieja.. albo może beznadzieja? Wysysa ludzi pogrążonych już tylko w beznadziei jedyne uczucie które im pozostało.
Dziwne myśli nachodzą mnie z samego rana.. Czasami jak wstają z wielkim kacem czuje się jak jakiś Henry Chinaski. "Mój mózg obwieszony autami jak bombkami". Myślę że owe skórzaste chimery w tym momencie nażarły się obficie moja beznadzieja. A niech im stanie w przełyku! Ja się tak łatwo nie poddam. Marynuje swoja nadziej co wieczór zalewając ją C2H5OH w rożnej postaci. Dodając do tego konserwanty i inne polepszacze tak od czasu do czasu. A co tam.. i tak umrę.. po co umierać zdrowym. Zawsze uważałem, że lepiej żałować popełnionych głupot niż niespełnionych marzeń. Namiastki marzeń w pigułkach, nadzieja w tabletkach, szczęście w syropie. A chimery puchną z przejedzenia..
Spłukuje wiec z siebie cała beznadzieje porannym prysznicem. Wycieram w śmierdzący szlugami ręcznik resztki szczęścia które przyniósł mi sen. Myjąc żeby zastanawiam się czy moja szczoteczka czuje się tak samo samotnie jak ja. Chociaż ona ma chujowe życie. Mysi zmyć ze mnie osadzające się na zębach resztki kaca moralnego. Podobno kiedy toaleta jest razem z łazienką w trakcie spłukiwania wody powstaje "mgiełka kałowa" osadzająca się miedzy innymi na szczoteczce. Ciekawe czy martwi to bardziej mnie czy moją szczoteczkę. I znowu czuje na sobie wzrok skórzastej chimery. Jej cień nie pozwala mi na dostateczne upajanie się promieniami słońca.
Jedząc zawsze włączam telewizor. Dla niektórych oko boga, dla mnie nędzna namiastka towarzystwa. Nie lubię jeść w samotności.
Ja też czytałem klasyków, ale nie stać mnie nawet na pijaną dziwkę. Wydaje mi się że mógł bym być pierwszym człowiekiem na księżycu nawet bez jej poparcia.. ale co z tego? Ciągle czuje na sobie spojrzenie zalanych bielmem oczu tych pieprzonych demonów. Może właśnie to ciągle uczucie pcha ludzi do robienia takich dziwnych rzeczy. Gdzieś kiedyś ktoś tu zastrzelił żonę potem siebie. Strzały są głośne, ale wiele cichych równie dramatycznych historii pewnie nawet nie zauważam.

Mam takie momenty, że zastanawiam sie czy warto zniszczyć świat. Nieraz chyba wystarczy niszczyć notorycznie samego siebie. Chociaż w sumie na jedno wychodzi, Mój świat wytyczony jest przeze mnie i skrzywiony w pryzmacie mojego ja. Słyszałem teorie, że wierząc w boga inicjujesz jego istnienie. Może tak jest ze wszystkim. Jeśli czegoś nie widzę, przestaje istnieć. Szkoda tylko, że zamykając oczu nie zamykam świata. Chyba jednak mam ochotę zniszczyć świat. Ale nie będę szedł na łatwizn, nie zacznę od siebie. Spojrzę w zalane bielmem oczy skórzastych płaszczek wampirów. Stanę oko w oko z tą potężną maszyna którą inicjuje zaistnienie świata, tylko po to żeby żywic się jego bezsensem. Wyciągnę skalpel i zacznę ciąć je na kawałki i rozrzucać po najbardziej niedostępnych częściach mojego wewnętrznego wszechświata. Stworze chaos i z niego odrodzę się jako nowy bóg.










środa, 25 września 2013

śniadanie

       




         Która to już nieprzespana noc? Trzecia? Siódma? Nieważne.. po kilku człowiek i tak traci rachubę. Sen jest i tak chyba tylko po to żeby odpocząć. Od świata, od ludzi i od samego siebie. Gdy zaczyna go brakować za długo zostajesz sam ze sobą. Za dużo czasu, za dużo myśli. No ale nic.. Dzisiaj ważny dzień, później będę już mógł odpoczywać. Najważniejsze teraz dobrze się przygotować. Ściągam wiec z obrzydzeniem nałożoną na noc maseczkę. Czuje się jak wąż w trakcie wylinki. Zdzieram więc stara zużytą skore, patrząc z podziwem jak spod niej wyłania się nowa. Ważne jest, żeby każdy dzień zacząć od odprężającego prysznica. Minęły już dwa tygodnie od poprzedniej kuracji, wiec włosy myje drogim aptecznym szamponem przeciwłupieżowym. Nawet jakby nie był na to teraz czas i tak bym tak zrobił. Głupio tak w taki ważny dzień siedzieć z kawałkami martwego naskórka na ramionach mojego najlepszego garnituru. Pilingiem zmywam z twarzy resztki maseczki i "starej" skóry. Myjąc ciało żelem pod prysznic napawam zmysły jego zapachem, kolorem i delikatnością. Nie nawiedzę momentu kiedy muszę wyjść z zaparowanej kabiny prysznicowej na zimną podłogę, ale co zrobić jak na nowoczesne ogrzewanie. Na szczęście niedługo nie będę miał już takich problemów. Na wilgotne jeszcze włosy nakładam odżywkę Twarz myje przeciwbakteryjnym tonikiem. Nie mogę znieść myśli, że na mnie może coś żyć. Ha! żyć.. to mi się udało! Nakładam na twarz krem. Podobno dbanie o siebie jest mało męskie. Nie idę na polowanie, nie te czasy. Co w tych czasach jest jeszcze naprawdę męskie? Samochody? Pistolety? Tam gdzie się wybieram nie będzie mi już nic z tych rzeczy potrzebne. Sporo rzeczy przygotowałem już sobie wczoraj. Najlepszy garnitur wisi naszykowany, nic tylko ubrać na siebie tą sztuczną powlokę i wyglądać w niej najlepiej jak się da. Musze wyglądać najlepiej! Sporo mnie on kosztował. Teraz dopiąć ostatni guzik. na przegub złoty zegarek po dziadku. ludzie bywają sentymentalni. I najważniejsze. Krawat. Nienawidzę tej mody. kolorowe koszule, kolorowe krawaty. Co ja kurwa jestem pisanka wielkanocna? Garnitur ma być czarny, koszula biała a pod szyją czarny krawat. Amen! A jeszcze tym bardziej przy takiej okazji. W salonie czaka już wczoraj nakryty stół. Stoją świece, więc je zapalam tanią różową zapalniczką. Nie mam pojęcia skąd ją mam w domu. Na stole czeka już na mnie największą radość dzisiejszego dnia. Pod srebrną tacą spoczywa główne danie. Na szczęście należy ono do takich które jeszcze lepiej smakują na zimno. Wkładając to cudo do ust czuje niepowtarzalną symfonie smaków! Smak stali, smak strachu, smak prochu, smak strzału, smak ciszy...




wrzucam bo kazałaś xd





wtorek, 24 września 2013

Karnawał w mieście połamanych ludzi




Wyszła w miasto parada głupców
Wielki korowód połamanych ludzi
Wszędzie unosi się zapach zgnilizny
I słodki odór beznadziei
Żyją tak sobie byle do jutra
Idą wciąż ślepo byle do przodu
Tak tańcząc wija się w spazmach, konwulsjach
Dance macabra - niech żyje karnawał

środa, 4 września 2013

Parada głupców

Podobno nie ma miłości
Są tylko puste butelki
Zwinięte banknoty
Krzyże bez ramion
Z plastikowa figurka

Tylko, że mam moc
Ja stworze boga z twojego zebra
bo on jest miłością
Zebro twoje
z mojego zebra
Miłość z moich trzewi

Zaboli obiecuje
Ale nie martw się
Ja cały jestem bólem
Ból na śniadanie 
z jogurtem
Na obiad smakuje 
z frytkami

Ale boga wciąż nie ma
Tylko na moim grobie
Zatańczy swój taniec
Pijany Jezus 
Niechciany syn  portowej dziwki
prowadzą za sobą tłum 
straceńców, głupców
i błaznów

I zostaje mi tylko
Powtarzać bezmyślnie 
jak mantrę
Kochamciękochamcię
tak paciorek po paciorku
Postokroć codziennie
do obrzydzenia i utraty tchu
Kocham cie życie
Ty suko



K!